sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 2

Dlaczego...? Po co...? Nie wiem...
Wiem jedynie od kiedy.
Od wtedy, gdy Patrick zaczął chodzić z Margaret.
To był straszny ból i cierpienie, kiedy przychodził z nią do naszego domu...za rękę...
Kiedy się całowali, kiedy zaprowadzał ją do pokoju...
Nie mogłam tego znieść.
Nienawidziłam mojej siostry.
Mogłam wtedy posunąć się tak daleko...jak to tylko możliwe. 
Brzydziłam się nią.
Nie mogłam na nią patrzeć.
Wiedziałam...że jest ze mną coraz gorzej...że nie jestem już taka jak kiedyś...
Poznałam Enrique. Wkręciłam się w jego towarzystwo... 
Coraz więcej satysfakcji dawało mi krzywdzenie innych...
Narkotyki...
Imprezy...
Czułam się wolna.
Jak gdybym nigdy wcześniej nie widziała Słońca. 
Zapomniałam o siostrze. 
Ale...
Nie mogłam zapomnieć o tym gnoju.
Całymi nocami zastanawiałam się.
Dlaczego ona?!
Zaczęłam spotykać się z Enrique.
Byłam z nim zajebiście szczęśliwa!
Ale nie czułam niczego...
Ciężko mi było określić ten stan.
Po prostu...poza mocną więzią nie łączyło nas to uczucie.
To uczucie które czułam do Patricka.
Był tylko przyjacielem dla seksu.
Nikim więcej.
Kochałam go.
Ale nie w ten sposób...
Nie mogłam go zostawić.
Tak wiele dla mnie zrobił.
Kocham go nadal.
Ale nie mogę mu tego robić.
Nie potrafię.
To zbyt bolesne.
Źle czułam się w swoim ciele.
Chciałam wszystko zacząć od nowa.
Jednak...nie potrafiłabym zapomnieć...tych chwil.
Które dały mi poczuć...
Zasmakować...
Życia!

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 1

Kolejny dzień. Kolejna nieprzespana noc. Myślałam tylko o nim. Wiem, że na pewno by mnie nie zechciał. Ale to fakt. Mam duszę romantyczki. I... nie zamierzam się zmieniać. Wiem, wiem...to może trochę szalone, ale jestem optymistką. Zawsze byłam. DZIŚ jest ten dzień. To właśnie na dzisiaj cztery lata temu, nieśmiała 11-letnia Suzy  ustanowiła datę, w której zagada do Patricka Steele. Całą noc nie mogłam przez to zasnąć. Wstałam przed 5, żeby zrobić wyjątkowo mocny makijaż do szkoły, który według magazynu Style Teen jest BAARDZO pociągający przez chłopaków.
Zeszłam po cichu po schodach, żeby nie obudzić sióstr. Mamy już od dawna nie było w domu. Weszłam do przedpokoju, gdzie wczoraj w pośpiechu pozostawiłam szczotkę do włosów.
MUSIAŁA UPAŚĆ! Oczywiście właśnie wtedy w progu stanęła Margaret-moja starsza siostra.
-Dokąd to się wybierasz tak wcześnie rano?!-ten jej piskliwy głos, kiedy jest niewyspana doprowadzał mnie do szału.
Przewróciłam oczami i odruchowo zerknęłam na zegar ścienny wiszący nad głową Maggie.
-Wstałam tylko po szczotkę...-starałam się zachować spokój. Nic nie może zepsuć mi tego dnia!
-Aha...-Rita skrzyżowała ręce na piersiach-czemu o wpół do piątej?!
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Zawsze, kiedy Margaret się denerwowała, na czole pulsowała jej żyłka, co bardzo mnie bawiło. Była ode mnie zaledwie 2 lata starsza, a już myślała, że może rządzić wszystkim i wszystkimi.

-Ehh...-rzuciłam lekceważąco i machnęłam ręką, po czym pobiegłam na górę do sypialni, aby poczesać włosy.
Lubiłam je bardzo. Były u góty proste, a coraz bardziej ku dołowi stawały się kręcone. Na czubku głowy były ciemno-brązowe, wręcz czarne, jednak na dole przechodziły z kasztana, do bursztynu, do jasnego rudego.  Włosy...to chyba jedyna rzecz, na którą spoglądałam z akceptacją patrząc w lustro...
Od jakiegoś czasu...tnę się.